poniedziałek, 27 maja 2013

[01] There won't be tomorrow.

Rok wcześniej...



               Jak co dzień obudził mnie płacz młodszej o trzynaście lat siostry. Ostatnio co noc śnią jej się koszmary i boi się chodzić spać.

               Otworzyłam powieki, przeciągnęłam się leniwie i ponownie zamknęłam oczy.

- Patty, wstawaj! - usłyszałam krzyk matki. Ojciec był już w pracy, po Komunii małej Izy miałam do niego wpaść i pomóc mu w papierkowej robocie - miałam do tego talent, tak mówił.
- Zaraz! - odkrzyknęłam i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam w stronę szafy, wisiała tam kreacja przygotowana na Komunię siostry.

               Asymetryczna turkusowa sukienka, czarny żakiet z ozdobionym kołnierzem i szpilki tego samego koloru.

- Będę wyglądać jak ostatnia kretynka - mruknęłam i podążyłam w stronę kuchni. Iza pałaszowała śniadanie, a ja usiadłam obok niej.
Matka postawiła przede mną talerz z porcją jajecznicy jak dla co najmniej pięciu wygłodniałych żołnierzy. Spojrzałam na nią z politowaniem.
- Ja mam to zjeść? - przenosiłam wzrok to na nią, to na talerz.
- Tak, masz to zjeść. Wyglądasz coraz gorzej, ojciec zaczyna się o ciebie martwić.
Prychnęłam i chwyciłam za widelec. Miętoliłam w talerzu, ale po piętnastu minutach stał przede mną już pusty. Nie ma co się za bardzo dziwić - od ponad dwudziestu ośmiu godzin nie miałam nic porządnego w ustach.

               Odruchowo spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą piętnaście. O dwunastej miała zacząć się Msza święta.

- O której będziemy wyjeżdżać? - spojrzałam na rodzicielkę.
- Jak twój tatuś po nas przyjedzie, za około godzinę - odpowiedziała po chwili.
- Idę się szykować - odparłam sucho i po chwili zamknęłam się w łazience.
Podłączyłam lokówkę do kontaktu i odłożyłam ją na półkę, by się nagrzała, a ja w tym momencie naszykowałam sobie niezbędne kosmetyki, czyli między innymi tusz, eye liner, bezbarwną pomadkę do ust, puder i róż do policzków. Zostało mi tylko znalezienie pędzelków i grzebienia.
Zaczęłam nawijać swoje czarne włosy na lokówkę, by jako - tako prezentowały się w kościele. Po dwudziestu minutach moja fryzura była lepsza niż oczekiwałam.
Po nałożeniu makijażu i zakryciu niedoskonałości, które pojawiły się na moim czole w przeciągu ostatniego tygodnia i założenia sukienki, prezentowałam się dobrze. Bardzo dobrze się prezentowałam.

               "Ty nie masz chłopaka?! No jak to, Patty? Kłamiesz nas..." w głowie zabrzmiał mi głos ciotek, które przy każdym możliwym spotkaniu rodzinnym wypominały mi brak chłopaka. "Ja w twoim wieku już byłam mężatką!". Prychnęłam do lusterka.

- Jak ktoś ma mnie pokochać, skoro ja nikogo do siebie nie dopuszczam? - szepnęłam do lusterka, patrząc sobie cały czas w oczy - To się leczy - zaśmiałam się i wyszłam z niewielkiego pomieszczenia na przestronny korytarz.

               Zobaczyłam przez uchylone drzwi, jak matma pomaga założyć Izuni albę i wsuwkami mocuje jej wianek na głowie. Białe, sztuczne kwiaty świetnie prezentują się na jej karmelowych włosach z blond prześwitami.
- Jak ma się moja ukochana siostrzyczka? - zapytałam otwierając drzwi na oścież.
- Boję się trochę, co jak pomylę się w wierszyku? On jest długi! - odpowiedziała mi zrozpaczona.
- Nie bój się, ja jak byłam u komunii to dziękowałam proboszczowi i sypnęłam taką gafą, że nawet nie będę cię stresować - zaśmiałam się i kopnęłam ją lekko w tyłek - to na szczęście - puściłam jej oczko i wyszłyśmy przed dom, gdzie po chwili zjawił się tata.
- Jak moje dwie księżniczki? - zapytał i pocałował mnie i siostrę w czoła.
- A bardzo dobrze - uśmiechnęłam się szeroko.
- Idź po mamę, za dwie minuty jedziemy na komunię mojej gwiazdeczki - mówiąc to, wziął Izę na ręce.
Po piętnastu minutach dojechaliśmy pod kościół. Mama z Izą zostały przed głównym wejściem, a my z tatą poszliśmy zająć miejsca w ławkach.

               Msza trwała półtorej godziny.

               Odprawiało ją dwóch księży. Jeden szczególnie zawrócił moją uwagę.

               Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ta Komunia całkowicie zmieni moje życie...






_____

Cześć i czołem! :3 Oddaję w Wasze... oczy pierwszy rozdział. Ja wiem, wyszedł jak wyszedł, ja też nie jestem z niego zadowolona, ale, kiedy skończyłam pisać prolog, zaczęcie pierwszego rozdziału wydawało się banalne... No cóż, Nać się myliła. 
Rozdział dedykuję magi091 za bekę z Bale'a i za to, że w momencie, kiedy ja piszę to piękne przemówienie, ona robi, a raczej próbuje zrobić piękną przeróbkę, czy też komiks, nie wiem xD 
Ahoj! ♥

sobota, 18 maja 2013

[0] Necesito tu amor.




Prędzej czy później wszyscy musimy rozstać się z przeszłością.
~ Dan Brown




          - Jestem w ciąży - wychrypiałam nie patrząc mu w oczy.
- Jak to? - zapytał z przejęciem. Dla niego byłby to koniec. Całkowity. Dla mnie też. Wyrzuciliby mnie ze szkoły, rodzice nie chcieliby mnie znać.
- Nie wiesz jak się zachodzi w ciążę, do diabła?! - krzyknęłam i zaraz potem się rozpłakałam.
- Uspokój się, cichutko - objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Nie rozumiesz, że to koniec? To nie tak miało wyglądać. Nie widzisz, że nasza znajomość... to się stało za szybko! Na Boga, ja nie mogę być w ciąży. Zrób coś - wypowiadając ostatnie zdanie uderzyłam go w klatkę piersiową.

- Cichutko Patty, poradzimy sobie. Twoi rodzice nie mogą się dowiedzieć - zaczął, ale mu przerwałam.
- Że ich ukochana córeczka jest w ciąży z księdzem. To chciałeś powiedzieć? - spytałam z ironią.
- Chcesz skandalu? Bo ja nie. Przyjdź jutro - powiedział szybko i niemal siłą wypędził mnie z plebanii.





_____

Witam! Opowiadanie wg planów nie ma być długie, ale co mi strzeli do główki, tego nie wie nikt. 
Tematyka... Inna. Wiem, że większość z Was czyta opowiadania siatkarskie/piłkarskie/muzyczne ale PROSZĘ! Przeczytajcie i wyraźcie swoją opinię w komentarzu.
Za szablon dziękuję dvingende ♥ Jesteś wspaniała!